Jurand, który pokonał nałóg

2019-01-12 16:00:00(ost. akt: 2019-01-11 23:27:40)

Autor zdjęcia: Joanna Karzyńska

Żeby przestać pić trzeba mieć wsparcie najbliższych i silną wolę. Nie jest łatwo, ale zawsze trzeba wierzyć, że się uda. Szczególnie wtedy, gdy patrzy się w oczy ukochanej osoby i widzi w nich łzy. Adam przeszedł trudną drogę, dziś pomaga innym, jak na średniowiecznego rycerza Juranda ze Spychowa przystało.
Czasem człowiek nie zdaje sobie sprawy jak głęboko tkwi w nałogu — mówi Adam Mierzejewski. — Piłem dla rozrywki, dobrego humoru, na imprezach, ze znajomymi. Usprawiedliwiałem to tym, że to tylko dla towarzystwa, humoru, że w każdej chwili mogę przestać. To była nieprawda. Przyszedł moment kiedy byłem już na krawędzi. Żona nie mogła znieść dłużej mojego pijaństwa, a dzieci patrzyły na mnie z niepokojem w oczach. Postanowiłem zawalczyć o siebie, o swoją rodzinę... Poszedłem na terapię. Dziś jestem trzeźwy od kilkunastu lat ale wciąż w moim sercu tkwi taka zadra, że zniszczyłem kilka lat życia mojej żonie, a swoim dzieciom dzieciństwo.

Adam od urodzenia mieszka w Spychowie. Mówi o sobie, że jest lokalnym patriotą. Jego mama przez 30 lat była nauczycielką w miejscowej szkole, a potem dyrektorką, tata był zawodowym strażakiem. To w Spychowie poznali się i pokochali. Tu przyszły na świat ich dzieci: Adam, Grzegorz i Wojtek. Zawsze byli społecznikami, nie przechodzili obojętnie wobec ludzkiej krzywdy, pomagali jak tylko mogli, tym którzy jej potrzebowali. Szczęśliwie przeżyli razem 55 lat.

Adam po ukończeniu szkoły podstawowej poszedł do pięcioletniego Technikum Elektronicznego w Olsztynie. Zawsze interesował się tą dziedziną. Ukończył ją z bardzo dobrymi wynikami, jednak nie zdecydował się na studia. Zgłosił się do wojska, w 1984 roku, ożenił się z Agatą, piękną mieszkanką Spychowa.
— Chodziliśmy razem do jednej klasy. Zawsze mi się podobała i wiedziałem, że zostanie kiedyś moją żoną — wspomina z uśmiechem. — Od szóstej klasy szkoły podstawowej ze sobą na dobre sympatyzowaliśmy. I nasza miłość przetrwała. Przetrwała naprawdę trudne i bolesne chwile. Tak naprawdę znamy się całe życie, podziwiam moją żonę, że w trudnych chwilach nie zostawiła mnie, była przy mnie i pomagała mi wyjść z nałogu.

Przez 8 lat Adam pracował w jednostce wojskowej w Lipowcu, potem imał się różnych prac, był brygadzistą w firmie telekomunikacyjnej, rozbudowywał DPS w Szczytnie, uprawiał pieczarki, łowił ryby. Prowadził przy tym bardzo rozrywkowy tryb życia. W roku 1992 urodził się mu długo wyczekiwany syn Mateusz, a pięć lat później na świecie pojawiła się córka. W roku 2001 zaczął pracować w filii Domu Pomocy Społecznej w Spychowie jako sanitariusz. Był szczęśliwy, jednak wciąż nie umiał przestać pić.
— Wszędzie był alkohol. Codziennie wracałem wypity albo pijany do domu, jednak wydawało mi się to normalne — opowiada. — Coraz mnie interesowałem się życiem mojej rodziny. Kochałem ich i myślałem, że to wystarczy, a to że piję, cóż... wielu tak robiło. Nie pomagały prośby ani groźby żony i najbliższych. Nie dopuszczałem myśli, że robię coś złego. A jednak... Coraz częściej widziałem smutek w oczach swoich dzieci, łzy małżonki. Postanowiłem, że zerwę z nałogiem. To jednak było trudniejsze niż myślałem.

Był początek 2003 roku kiedy podjął terapię grupową w Szczytnie. Na pierwsze spotkanie poszedł z żoną. Trzymała go za rękę i wspierała. Postanowił, że wytrwa. Był zdeterminowany, by zerwać z nałogiem.
— Alkohol namieszał bardzo w moim życiu. Na terapii zrozumiałem, że nie umiałem sam sobie poradzić z tą chorobą. Oszukiwałem się, że jak nie będę chciał, to nie będę pił — wspomina Adam. — Dopiero gdy zaakceptowałem chorobę i zrozumiałem jakie straty rodzinne, zdrowotne i społeczne poniosłem przez alkohol, zacząłem szukać pomocy. Żona dzielnie mnie wspierała. Przysłowiową kropką nad "I" była śmierć szwagra w wieku 50 lat, który też nadużywał alkoholu. Było trudno, ale warto było. Można się zmienić, można wszystko naprawić. Ważne jest to, żeby znaleźć jakąś pasję, hobby, czymś się zająć. Ja po latach wróciłem do wędkarstwa, kupiłem stary motor wojskowy, naprawiłem go i teraz jeżdżę na festyny i wożę dzieciaki. Zapisałem się i ukończyłem studia na kierunku pedagogiki resocjalizacyjnej. Kiedy odbierałem dyplom, łezka mi się zakręciła w oku. Przezwyciężyłem nałóg i zdobyłem wyższe wykształcenie. Przez dwie kadencje byłem radnym Gminy Świętajno, działam w Gminnej Komisji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych i zespole interdyscyplinarnym.

Dzięki ukończeniu studiów Adam awansował i został terapeutą.
W roku 2003 w Spychowie powstało Stowarzyszenie "Przyjazne Spychowo", w którego szeregach znalazł się również Adam. Od 2005 roku jest w nim skarbnikiem. Stowarzyszenie organizuje wiele imprez nie tyko na skalę gminy czy powiatu ale również kraju. Najbardziej znaną jest "Powrót Juranda do Spychowa". Od 2007 roku w postać Juranda wciela się właśnie Adam.
— Bardzo się identyfikuję z postacią Juranda — tłumaczy. — Kiedy zakładam strój, maszeruję drogą udając ślepego ojca Danuśki, zamykam oczy i czuję się jak prawdziwy ojciec, który stracił dziecko. Najtrudniejszy "powrót Juranda" był w 2014 roku, kiedy dzień przed imprezą zmarł mój tata. Długo zastanawiałem się co mam zrobić, jednak pomyślałem, że mój ojciec chciałby, żebym uczestniczył w tym wydarzeniu... Że byłby ze mnie dumny. Droga, którą wtedy pokonałem, ból i smutek był wtedy tak realistyczny... Jurand kroczył za wozem, na którym leżała jego martwa córka, a moje serce rozdzierał ból po stracie ukochanego taty.

Od ośmiu lat członkowie Stowarzyszenia wyjeżdżają na Litwę promować swój region oraz Sienkiewicza.
— Promujemy nasze Spychowo jako wioskę tematyczną — mówi. — Moim największym marzeniem jest, by w Spychowie powstał Gród Juranda z obiektem w średniowiecznym stylu. Ożywiłoby to naszą miejscowość i ściągnęło do niej turystów zafascynowanych legendarnym bohaterem „Krzyżaków” Sienkiewicza.

Adam stał się bardzo znaną osobą w regionie. Większość ludzi nie zna go z nazwiska, dla nich jest po prostu Jurandem ze Spychowa. Uwielbiają go i dzieci, i dorośli. Wszyscy chętnie robią sobie z nim zdjęcia.
— To jest mój sposób na życie, na życie w trzeźwości — zapewnia Adam. — Lukę alkoholową wypełniłem działaniami społecznymi. Wspiera mnie w tym żona, dzieci, rodzina. Mam też ogromne wsparcie prezesa Stowarzyszenia Waldemara Popielarczyka i innych osób, ale również pomaga nam wiele Nadleśnictwo Spychowo, a szczególnie nadleśniczy Krzysztof Krasula. Sam staram się pomagać osobom w walce z uzależnieniami. Jest mi łatwiej ich zrozumieć, bo sam to przeżyłem. Cieszę się sukcesami każdego, komu uda się pokonać nałóg. Dopinguję tych ludzi, bo wiem, że trzeźwienie to trudna droga. Wierzę jednak, że każdy może zacząć od nowa, zawalczyć o swoją rodzinę i życie. Dziękuję mojej rodzinie, że zawsze była przy mnie, za miłość i wsparcie. Przepraszam, że zniszczyłem im część życia. Czasu nie da się odwrócić, ale wierzę, że najgorsze mamy za sobą. Myślę, że czasem trzeba pójść na dno, żeby potem być dobrym i szczęśliwym człowiekiem.

Joanna Karzyńska

Komentarze (7) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Lider Nieformalnej Grupy Teatralnej Domalesja #2662360 | 83.9.*.* 14 sty 2019 11:21

    Gratuluję i życzę trwania w zwycięstwie! Adamie - przy okazji dziękuję również za wielokrotnie okazaną bezinteresowną pomoc w naszych przedsięwzięciach. Człowiek, na którego zawsze można liczyć :)

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz

  2. Ona #2661437 | 188.146.*.* 12 sty 2019 16:44

    Brawo panie Adamie! Postawa godna naśladowania. Gratulacje dla żony i dzieci. Z takim wsparciem nie mogło być inaczej!

    Ocena komentarza: warty uwagi (4) odpowiedz na ten komentarz

  3. Koń #2661979 | 37.47.*.* 13 sty 2019 19:03

    Milo się czyta takie artykuły, sam jestem nie pijacym alocholikiem i wiem jak jest trudno walczyć z tym nałogiem a bez wsparcia najbliższych jeszcze trudniej. Wytrwałości życzę bo to walka jest codzienna

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  4. Janek #2661537 | 188.146.*.* 12 sty 2019 20:43

    Wzruszająca historia. Ja też piłem wiele lat, dopiero choroba i to że straciłem rodzinę spowodowało.ze zerwalem z nałogiem. Niestety jestem sam i bardzo mi przykro że zawiodłem najbliższych...

    Ocena komentarza: warty uwagi (3) odpowiedz na ten komentarz

  5. Robert #2662127 | 95.160.*.* 13 sty 2019 22:53

    Brawo Adam za odwagę,nie każdy chce o sobie opowiadać,a już na pewno nie o problemach związanych z nadużywaniem alkoholu, czy innych niezbyt chlubnych czynach.Twoja historia ma szansę dać niejednej osobie do pogłówkowania i zastanowienia się nad sobą.Miałeś szczęście,że w porę się zreflektowałeś no i,że miał Cię kto wspierać.Choć znam Cię dobrze,to nawet dla mnie to co opowiedziałeś było zaskoczeniem.Pozdrawiam Panią Agatę i Ciebie trzymaj się "Jurand" do zobaczenia w lipcu. Spychowiak z Olsztyna.

    Ocena komentarza: warty uwagi (2) odpowiedz na ten komentarz

Pokaż wszystkie komentarze (7)
2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5