Rzeźba ze złota. I to bez dłuta

2018-10-06 16:08:50(ost. akt: 2018-10-07 13:46:38)

Autor zdjęcia: archiwum zawodnika/FB

Kolejny sukces Sebastiana Pałaszewskiego! Kulturysta z Jerutek (k. Szczytna) wystartował 30 września w Budapeszcie w prestiżowych zawodach PCA Vitaflex (Grand Prix Węgier). Efekt nie mógł być inny. Złoto w kat. juniorów!
— Jak wyglądały ostatnie tygodnie twoich przygotowań?
— W zasadzie niczym szczególnym się nie wyróżniały. Ciężary na siłowni były praktycznie takie same. Poza tym przez cały rok trzymam odpowiedni dla danego okresu bilans kaloryczny. Przed zawodami zmniejszam podaż spożywanych kalorii, a do tego mam po prostu więcej aktywności typowo ruchowej niż przy etapie budowania masy mięśniowej.

— Przy redukcji wagi często jest tak, że - tnąc kalorie - tnie się i humor. Tak szczerze, jak bardzo byłeś wredny dla ludzi w tych ostatnich dniach?
— (śmiech) Z sezonu na sezon nie tylko jestem bogatszy w doświadczenie związane ze startami. Z czasem, każdymi kolejnymi przygotowaniami, przychodzi także opanowanie, spokój. Ten sezon, mówię to z czystym sumieniem, obył się bez kłótni i niepotrzebnych nerwów.

— Był jakiś element, którego nie byłeś pewny lub wręcz wiedziałeś, że będzie to na zawodach twoja pięta achillesowa?
— Każdy ma słabe strony, ja również. Mało kto funkcjonujący w kulturystyce przyznałby otwarcie co u niego kuleje. Później to po prostu od razu rzuca się w oczy. Powiedzmy więc, że wiem nad czym muszę popracować wraz z trenerem. I zrobię wszystko, by to poprawić.

— Do Węgier kawał drogi. Nie obawiałeś się zmęczenia na miejscu?
— Nie, wszystko dobrze zorganizowaliśmy. Z warszawskiego lotniska Chopina wylecieliśmy już w piątek. Sobota była czasem odpoczynku, relaksu w apartamencie i zbierania sił na właściwy moment. Ruchliwa była dopiero niedziela. Najpierw wszyscy zawodnicy musieli przejść weryfikację. Komu się udało, miał otwartą drogę na zawody.

— Zaskoczyło cię coś, gdy dotarliście na miejsce?
— Chyba nie. Nie siedzę w tym temacie od wczoraj. Wielu rzeczy doświadczyłem osobiście, inne znam z relacji znajomych, którzy profesjonalnie kulturystyką zajmują się jeszcze dłużej. Ranga zawodów byłą zresztą niemała, więc organizatorzy nie mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek potknięcia. Wszystko było dopięte na ostatni guzik.

— Był jakiś rywal, którego obawiałeś się szczególnie?

— Zabrzmi to pewnie jak oklepany slogan, ale traktuję wszystkich na równi. Nie patrzę kto i jak się przygotowywał, jaki efekt wypracował. To dołożyłoby mi tylko na barki dodatkowy stres i presję. Wychodzę więc na scenę, robię swoje... Ocenianie zostawiam sędziom.

— Przyznali ci złoto w kategorii juniorów. Jaka była pierwsza myśl, gdy wyczytali cię jako triumfatora?
— Wychodząc na scenę, jeszcze przed ogłoszeniem wyników, powiedziałem sobie: "Spokojnie, zrobiłeś wszystko co mogłeś w danym momencie. Będzie co będzie". Gdy jednak padło moje nazwisko, to ogarnęło mnie uczucie, które trudno opisać słowami. Ta wiadomość dotarła do mnie tak naprawdę parę godzin po zawodach, gdy już nieco ochłonąłem.

— Pytanie laika: na ile międzynarodowe, juniorskie złoto przekłada się na kasę?
— Wszystko zależy od organizatorów i sponsorów, którzy przygotowują dane zawody. Nagrody potrafią się różnić dość znacznie. Kwoty, które można byłoby uznać za naprawdę zadowalające, zaczynają się dopiero na szczeblu typowo zawodowym, tzw. "PRO".

— Czyli z Węgier nie wróciłeś przesadnie "zarobiony"?
— Kwestia perspektywy. Nagroda na pewno cieszy. Wiem jednak, że to nie jest szczyt moich możliwości ani marzeń. Możliwości rozwoju wciąż są pokaźne. Będę systematycznie przedzierał się wyżej.

— Widziałem jednak, że zacząłeś udzielać się w reklamach.

— Tak. I bardzo się z tego cieszę, bo kulturystyka nie należy do tanich sportów. Ostatnio miałem m.in. sesję zdjęciową dla nowej kolekcji jednej z bardziej cenionych marek odzieżowych. Chyba się sprawdziłem, bo dostaję nowe propozycje współpracy. Jestem na nie otwarty, bo to układ z korzyściami dla obu stron. Wszystko jest kwestią dogadania.

— Po zgarnięciu złota sprawiłeś sobie jakąś nagrodę? Np. ciasto z najlepszej cukierni albo... kebab z najgorszej budki?
— (śmiech) Nie, nic z tych rzeczy. I to z dwóch powodów. Pierwszym był fakt, że po wygranej wśród juniorów od razu przeszedłem do tzw. "Overall". Czyli wyzwania, w którym mierzą się triumfatorzy wszystkich pozostałych kategorii. Po drugie zakończyliśmy zawody w nocy, ok. 2:00. O tej porze praktycznie wszystko było zamknięte. Zresztą i tak nic takiego bym nie przełknął, bo 6 października jedziemy do Skaryszewa na kolejne zawody: International Polish Cup WBBF WFF 2018.

— Kolejne złoto?

— Na pewno bardzo bym chciał. Wiem jednak, że konkurencja będzie bardzo solidna. Wszystko okaże się w najbliższy weekend.

Rozmawiał Kamil Kierzkowski

Komentarze (6) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Tomek #2609486 | 37.249.*.* 25 paź 2018 18:43

    Gratuluje i samych sukcesów życzę !!!

    odpowiedz na ten komentarz

  2. observer #2596687 | 88.156.*.* 7 paź 2018 20:44

    Ktoś jeszcze wierzy, że monstrualne (w porównaniu do normalnej budowy) wymiary można osiągnąć jedząc biały ser i ryż? Ci "sportofcy" mają nas za debili?

    Ocena komentarza: warty uwagi (6) odpowiedz na ten komentarz

  3. curie #2596477 | 88.156.*.* 7 paź 2018 16:56

    Ten chemiczny ulepek,to żaden sportowiec!Ta sama chemia co zbudowała te monstrum,zeżre je tylko że dwa razy szybciej!

    Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

    1. Zdzichu #2596464 | 176.221.*.* 7 paź 2018 16:40

      Dlaczego promujecie osoby dopingujące się środkami powszechni zabronionymi w normalnym sporcie? Czy na takich osobach mają się wzorować dzieci i młodzież?

      Ocena komentarza: warty uwagi (5) odpowiedz na ten komentarz pokaż odpowiedzi (1)

      1. Angelika nimfomanka full #2596441 | 5.173.*.* 7 paź 2018 16:12

        Niezly terminator , przyjął tyle chemii ze swieci w nocy!

        Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

      Pokaż wszystkie komentarze (6)
      2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5