Wyjazd do Paryża zmienił jego plany

2016-05-15 19:00:00(ost. akt: 2016-05-15 10:27:24)
Arkadiusz Biedrzycki urodził się w 1980 roku w Szczytnie. Dzieciństwo i lata młodzieńcze spędził w Świętajnie, ukończył Liceum Ogólnokształcące w Zespole Szkół nr 3 w Szczytnie, a potem wyjechał do Krakowa na studia. Chciał zrobić karierę naukową, jednak życie przygotowało dla niego inny scenariusz. Taki, który od kilku lat sam reżyseruje. Z reżyserem Arkadiuszem Biedrzyckim rozmawia Joanna Karzyńska.
— Pochodzisz z powiatu szczycieńskiego, konkretnie ze Świętajna. Tu spędziłeś dzieciństwo, lata szkolne i młodość. Czy wracasz jeszcze do tych miejsc?
— Nieczęsto, ale zdarza mi się. Od wyjazdu ze Świętajna zaraz po maturze zdarzył mi się dłuższy pobyt tutaj w trakcie zdjęć do filmu „Krajobraz nizinny z kołyską“. To jest dokument o moim ś.p. wujku Stanisławie Abramczyku, który realizowałem w 2009 roku. Przez kilka tygodni z przerwami mieszkaliśmy tutaj wraz z operatorem, dźwiękowcem i producentem. Ciężko mi wracać do Świętajna z uwagi na to, że moja rodzina rozjechała się po świecie. Siostry mieszkają od wielu lat na stałe w Irlandii, rodzice również dużo czasu spędzają za granicą. Nie ma bezpośredniego powodu, żeby zaglądać tutaj, chociaż w dobie komunikacji internetowej z wieloma osobami z mojej rodzinnej miejscowości mam stały kontakt.

— Jak to się stało, że człowiek z małego Świętajna został reżyserem?
— To jest pytanie, które wymagałoby dłuższego namysłu, bo między pojawieniem się takiego marzenia, a jego spełnieniem jest długa i wyboista droga. Moim pierwszym kierunkiem studiów była polonistyka na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie i na tamte czasy wydawało mi się, że pójdę drogą kariery naukowej, ewentualnie pisarskiej. Trudności finansowe sprawiły jednak, że musiałem na kilka lat wyjechać do Francji. Tam wszystkie moje dotychczasowe plany zmieniły się radykalnie. Przypadek sprawił, że wynajmowałem mieszkanie obok Kinoteki Narodowej w Paryżu i chcąc nie wieść typowego emigranckiego żywota typu „praca, posiłek i sen“ zainwestowałem w karnet, który pozwalał mi wchodzić na wszystkie pokazy starych, francuskich filmów. Po iluś miesiącach, w trakcie których wieczory spędzałem na seansach kinowych, dotarło do mnie, że reżyseria to jest mój sposób na życie. Później zacząłem czynić starania, żeby zbliżyć się do tego pomysłu. Po powrocie z Paryża zdałem na filmoznawstwo, a po jego ukończeniu na reżyserię. Byłem już właściwie ukształtowanym człowiekiem, dlatego dostałem się za pierwszym razem, co muszę przyznać jest nie lada wyczynem.

— Skąd czerpiesz pomysły na filmy?
— Tutaj nie ma reguły. Czasami jest to historia zupełnie oderwana od rzeczywistości, czasami wprost z niej wyrastająca. Mój debiut „Częstotliwość drgań“ był na przykład inspirowany losami mojej kuzynki, z kolei „Errata“ to swobodna adaptacja jednej z moich ulubionych książek, czyli „Malowanego ptaka“ Jerzego Kosińskiego. Bez względu jednak na to, skąd bierze się historia lub jej zaczątek, podstawowym kryterium, które decyduje o tym, czy wchodzę w projekt, czy odrzucam go w przedbiegach jest to, czy jest to poruszające dla mnie samego. Nie należę – niestety – do reżyserów, którzy swój proces twórczy zaczynają od analizy komercyjnego potencjału filmu. Jestem obecnie przed swoim debiutem kinowym i wiem jednak, jak ciężko jest tego uniknąć, dlatego szukam takich historii, które chciałaby na przykład obejrzeć moja mama, która jest zresztą zawsze jednym z pierwszych recenzentów moich produkcji.

— Z jakiej nagrody jesteś najbardziej dumny?
— Z każdej pewnie podobnie, gdyż w tak wymagającym zawodzie, który właściwie ociera się o szaleńczy wybór niestandardowego życia, docenienie twoich dokonań przez innych jest niesamowicie cenne. To daje energię do dalszych działań. A jest to naprawdę zawód tylko dla najwytrwalszych. Trzeba mieć przysłowiowe „cohones“ żeby to robić. Najbardziej ze wszystkich mnie jednak nagroda Andrzeja Wajdy na festiwalu w Gdyni w 2014 roku za film „Źle nam z oczu patrzy“. Bliska mi też była nagroda za najlepszy dokument wschodnioeuropejski na dużym festiwalu w Jihlavie. „Krajobraz nizinny z kołyską“ jest bowiem bardzo osobistym, ale i bardzo „polskim“ filmem. Zaskoczyło mnie, że potrafił poruszyć zagraniczne jury. Miło mi też się zrobiło, gdy oba moja filmy trafiły do Cannes – mekki europejskiego kina. Pokazywane tam były w sekcji Short Film Corner. Ważniejsze jednak od nagród jest jednak możliwość prezentowania swoich filmów i konfrontowania się z publicznością. Dużo podróżuję na zaproszenia różnych festiwali i mam tę szczególną możliwość móc widzieć jak mój film działa na widownię na przykład w Meksyku.

— Niedawno zostałeś ojcem, czy ta mała istota „wywróciła ”Twoje życie do góry nogami?
— Totalnie, ale nie wyobrażam sobie teraz życia bez niej. Wydaje mi się, że zanudziłbym się. Stefka wymaga sporo zaangażowania ode mnie i od mojej partnerki – reżyserki teatralnej. W przypadku wolnych zawodów, nienormowanego czasu pracy i bycia sobie panem, wymaga to ogromnej dyscypliny, by jednocześnie prowadzić w miarę normalny dom i nie tracić kontaktu ze sztuką. Wyjazdy, plany zdjęciowe poza domem to zmusza do kreatywności w kwestii zajmowania się małym dzieckiem. Gdybym pracował od 8 do 16 byłoby to pewnie stokroć prostsze. Pojawienie się dziecka podziałało jednak na nas motywująco. Mnie udało się zrobić w tym czasie sporo projektów komercyjnych i film fabularny, moja dziewczyna zrobiła spektakl w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku – „Portret damy“, który okazał się ogromnym sukcesem. Znalazł się zatem czas na wszystko. Myślę, że to kwestia energii, którą dziecko wnosi pojawiając się na świecie.

— Najbliższe artystyczne plany na przyszłość?
— Chciałbym zrealizować spektakl Teatru Telewizji w oparciu o tekst mojej dziewczyny, będący swobodną adaptacją biografii Oriany Fallaci, niezwykłej pisarki i dziennikarki włoskiej, której twórczość i osobowość wywarła na mnie ogromne wrażenie. No i film do kina, tak by moi znajomi ze Świętajna nie musieli oglądać go w internecie, tylko wybrali się kina i poczuli ten rodzaj satysfakcji – nasz człowiek zrobił ten film. Jestem na etapie prac scenariuszowych do sporej, mocnej, społecznej historii w stylu „Długu“ Krzysztofa Krauzego. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.

— Jesteś przykładem człowieka, który wyrwał się z małej miejscowości i osiągnął sporo w życiu. Czy uważasz, że warto mieć marzenia i dążyć do ich spełnienia?
— Ja myślę, że przede wszystkim nie należy dać sobie wmówić, że fakt iż przychodzisz na świat w małej miejscowości z dala od stolicy ma jakikolwiek wpływ na to, kim będziesz w przyszłości. Mam wielu znajomych reżyserów, pisarzy, malarzy, którzy mają podobną do mnie historię. Choćby niesamowicie poczytny i zdolny pisarz młodego pokolenia, również scenarzysta – Jakub Żulczyk, który dzieciństwo spędził w Wielbarku.


Arkadiusz Biedrzycki jest reżyserem i scenarzystą, absolwentem Wydziału Radia i Telewizji Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach, Studia Prób w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy oraz Laboratorium Scenariuszowego organizowanego przez Stowarzyszenie Filmowców Polskich. Zadebiutował w 2009 roku dokumentem „Krajobraz nizinny z kołyską”, który zdobył wyróżnienia m.in. na festiwalach w Tarnobrzegu, Koninie i Jihlavie. Autor filmów dokumentalnych „Utopia u pani Lidki” (2008) i „Gościem u siebie” (2009), powstałych we współpracy z Telewizją Polską. Jako recenzent filmowy współpracuje z miesięcznikami „Kino” i „Splot”.


Czytaj e-wydanie



Pochwal się tym, co robisz. Pochwal innych. Napisz, co Cię denerwuje. Po prostu stwórz swoją stronę na naszym serwisie. To bardzo proste. 
Swoją stronę założysz TUTAJ ".
Szczegółowe informacje o tym czym jest profil i jak go stworzyć: Podziel się informacją:

">kliknij
Problem z założeniem profilu? Potrzebujesz porady, jak napisać tekst? Napisz do mnie. Pomogę: Igor Hrywna

Komentarze (3) pokaż wszystkie komentarze w serwisie

Komentarze dostępne tylko dla zalogowanych użytkowników. Zaloguj się.

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. :) #1993919 | 88.156.*.* 16 maj 2016 18:20

    Kolega z podstawówki i ogólniaka :) Powodzenia i pozdrawiam.

    Ocena komentarza: warty uwagi (1) odpowiedz na ten komentarz

  2. Asia #1993895 | 188.146.*.* 16 maj 2016 17:28

    http://ninateka.pl/film/krajobraz-nizinn y-z-kolyska-pierwszy-dokument-studio-mun ka Film Arka kręcony w Świętajnie. Powodzenia Kolego!

    odpowiedz na ten komentarz

  3. Kasia #1993883 | 188.146.*.* 16 maj 2016 17:18

    Wspaniały i mądry człowiek!

    odpowiedz na ten komentarz

2001-2024 © Gazeta Olsztyńska, Wszelkie prawa zastrzeżone, Galindia Sp. z o. o., 10-364 Olsztyn, ul. Tracka 5